Gramcio radzi

Ogarnął mnie gniew w Gniewie.

Ilekroć jadę na północ Polski, zaglądam do zamku krzyżackiego w Gniewie. Ta wspaniała forteca z końca XIII wieku (wtedy zaczęto ją budować) dumnie wznosi się na wysokim lewym brzegu Wisły, będąc widoczną z daleka.

 Zbliżając się do tego miejsca zadałem sobie kiedyś pytanie: „Dojeżdżam do „Gniewa” czy: „Gniewu”?

Uznałem, że lepsza forma to: „do Gniewa”, ta druga jest bliska dopełniacza pospolitego wyrazu „gniew”.
Postanowiłem się jednak upewnić, sięgając do kilku słowników. Okazało się, że nie ma jednomyślności wśród językoznawców. Większość wprawdzie preferuje formę: „do Gniewa”, ale są także zwolennicy drugiej możliwości.

   Ja pozostanę przy pierwszym wariancie, by uniknąć utożsamiania tej nazwy miejscowej z postacią rzeczownika oznaczającego między innymi zdenerwowanie, wzburzenie, złość lub nawet wściekłość.

Dlatego chyba lepiej:

„Jadę do Gniewa”. „Jestem mieszkańcem Gniewa”.

Od siebie mogę Wam poradzić, abyście unikali okazywania gniewu, a zamiast tego częściej się uśmiechali.

Wasz Gramcio

Komentowanie jest wyłączone.