„Wspomnienie z pobytu w Domu Samotnej Matki”

Tego dnia wszyscy byliśmy w dobrych nastrojach. Udaliśmy się do autokaru, którym dotarliśmy na miejsce. Dom Samotnej Matki im. Stanisławy Leszczyńskiej w Łodzi sprawił, że w jednym momencie ucichły śmiechy. Wszyscy poczuliśmy powagę sytuacji oraz tego miejsca. Po wejściu do środka większość była zakłopotana, więc zabraliśmy się do przenoszenia paczek z żywnością. Kiedy jednak skończyliśmy, każde z nas poczuło naprawdę atmosferę tego miejsca. Miejsca, w którym mnóstwo kobiet odnalazło dom, azyl. Miejsca, w którym łzy smutku mieszały się ze łzami szczęścia. Miejsce, które było świadkiem tragicznych historii, losów tych wszystkich kobiet, których życie nie było usłane różami. Kobiety te przeżywały wzloty i upadki, ponosiły porażki, upadały, ale mimo wszystkich przeciwności podnosiły się i walczyły dalej. W ich oczach czai się determinacja, ale przede wszystkim miłość do ich dzieci. Do tych małych istot, które dają im siłę każdego kolejnego dnia. Wiele osób odnalazło tam miłość do Boga. Wszystkie te matki otrzymały schronienie i wsparcie. Zostały wysłuchane, zrozumiane i zaakceptowane. Wyczuwa się między nimi pewnego rodzaju więź. Pomagają sobie, pocieszają się i dają siłę.

Jedna z sióstr zaczęła opowiadać historię Domu Samotnej Matki i po jakimś czasie wszyscy się rozluźnili. A to za sprawa dzieci. Zaczęliśmy się z nimi bawić i opiekować się nimi. Rozlegały się wybuchy śmiechu to tu, to tam. Z każdą chwilą było czuć, jak ze wszystkich wolontariuszy schodzi napięcie. Przez ten krótki czas niektórzy zdążyli się już do siebie przywiązać, dlatego czas rozłąki był dość smutny. Opuściliśmy Dom Samotnej Matki, mając przed oczami wciąż twarze zatroskanych matek, które co jakiś czas sprawdzały, czy u ich maleństwa jest wszystko w porządku. Wciąż myśleliśmy o dzieciach, których śmiech wprawiał wszystkich w radosny nastrój, a płacz rozdzierał serce.

Dojechaliśmy do Manufaktury i teraz mieliśmy trochę czasu dla siebie. Najpierw poszliśmy do kręgielni, gdzie bez reszty oddaliśmy się rozrywce. Atmosfera była wesoła i lekko przesycona rywalizacją – w końcu każdy chciał zdobyć jak najwięcej punktów. Wróciliśmy do domów, czując, że ten dzień pozostanie na długo w naszej pamięci.

                                                                           Wolontariuszka Julia Janiszewska

Komentowanie jest wyłączone.